Milczycie... Czy to odpoczynek, czas wyciszenia? Czy też mam odpuścić, poddać się temu, co przynosi los, co podpowiada ciało? Czy to milcząca zgoda? Łaknę wiatru. Odświeżającego, uspokajającego. Szeleszczącego: "Nie bój się, jestem, zawsze będę. Jesteś bezpieczna". A teraz milczysz. Ale czuję, że przychodzisz. Nagle orientuję się, że sam fakt kucania przy drzewie świadczy o tym, że już się otworzyłam. Przychodzisz. Powoli podchodzisz i milcząco szepczesz to samo. Czuję Twoją wdzięczność za to, że przyszłam po prawdę. Za moje dylematy między prostymi rozkoszami a tymi najbardziej istotnymi. Za moją cierpliwość. Za to, że połknęłam pigułkę i już zawsze będzie mi się nią odbijało. I czuję własną wdzięczność za tę rozmowę. Mimo że to słowa, praca umysłu. Ale na co dzień tak pracuję, potrzebuję też wytłumaczenia umysłem. Czuję się prawie jak z zeszytem w słońcu na ogrodzie. Znów mam w sobie większy spokój i szczęście. Widzisz? Cierpliwość w lesie zawsze popłaca
Mówią: "nie miej oczekiwań", ale ja po prostu wiem, że ten dzień będzie dobry. Nawet jeśli spektakl okaże się nudny, a randka nieudana... nie! Ja w i e m, że mimo wszystko - będzie udana. Że iskry krążą, po prostu to czuję. Mimo pojawiających się ostatnio obaw, dziś nie wierzę w to, że zmieniliśmy zdanie albo że opadło pierwsze wrażenie, albo że coś pójdzie nie tak. Ale pomińmy randkę. Choć nie twierdzę, że ma małe znaczenie w całym moim dobrym samopoczuciu. Tak piękny dzień tylko podkręca atmosferę. Poza tym, z całym moim pourlopowym zapleczem, w całkiem realny sposób zdaję sobie sprawę, że szczęście mam w swoim rękach. I cieszy mnie wszystko. Mroźny powiew powietrza z balkonu i gorący grzejnik, który mogę po prostu włączyć i cieszyć się ciepłem, również metaforycznym, tego domowego ogniska, która sama dla siebie potrafię w tym roku tworzyć. Pusty parking przy markecie i spokojna, leniwa niedziela, podczas której więcej osób wyjdzie na spacer n