Co ja mogę wiedzieć o życiu? Nie wiem, może tyle, ile mi jest potrzebne. Może tyle, ile powinna wiedzieć osoba na moim miejscu.
O, nawet nie spodziewałam się, że to zdanie przyniesie mi tyle akceptacji. Ściągnie tę pokrzywioną potrzebę, żeby znów obwinić się za swoje słowa, bo nie są zbyt adekwatne, bo nazwa nie przystaje do tematyki, bo co Ty możesz wiedzieć o życiu z tym swoim strachem przed podjęciem odpowiedzialności i wieczną ucieczką przed emocjami? Bez męża, dzieci, kredytu i prawdziwych problemów?
A jednak... stop.
A jednak... stop.
Moje życie czeka na odkrycie w każdej jego chwili, czasem jestem więc niepoprawną euforystką... a czasami zalewam się łzami. A czasami, zamiast zalać się łzami, mimo że tego potrzebuję, uciekam. Uciekam do niszczarni. O niszczarni będzie więcej, bo ucieknę tam nie raz.
A że świat ma różne kolory i chyba chciałabym w końcu nauczyć się z nimi żyć, przy czym używanie słowa pisanego zawsze mnie pociągało, nie tylko w ramach ekspresji - będę sobie pisać.
Nikt pierwszych postów nie czyta (chyba), ale jeśli jesteś - witaj w moim nowym miejscu i zapraszam, jeśli masz chęć coś powiedzieć. A jeśli nie - w porządku! :)
PS Wymyśliłam sobie tę euforystkę, tak się chyba nie mówi. ;) I tak sobie będę czasem wymyślać. Już mi fajnie.
Komentarze
Prześlij komentarz