Przejdź do głównej zawartości

Odpowiedni moment


Czasami naprawdę rzeczy dzieją się w odpowiednim momencie. Przynajmniej lubię w to wierzyć, bo to nadaje życiu fajnej magii.

Tylko co to znaczy, że w odpowiednim? W odpowiednim czasie dowiedziałam się o chorobie, zakończyłam relację, ktoś mi zaproponował zajęcia, albo wyjście z domu, albo trafiłam na odpowiednią książkę.

Odpowiednim, żeby czegoś się nauczyć? Odpowiednim, żeby doznać szczęścia? Odpowiednim, żeby uniknąć złego? Odpowiednim, żeby nie zwariować?

Życie jest skomplikowane, czasem trzeba chwycić złego, żeby się czegoś nauczyć albo nie zwariować. Albo, bądźmy konsekwentni, żeby doznać szczęścia. Więc trudno jednoznacznie powiedzieć, co - w jakim celu - w jakiej sytuacji - dla kogo.

Może dlatego tak lubię magię koncepcji mówiących o jedności Wszechświata (ponoć naukowo udowadnialnych, bo jest przecież fizyka kwantowa, ale jestem na to za głupia lub zbyt leniwa) albo tych okołobuddyjskich... Bo nie wszystko jest jasne, bo można sobie trochę dointerpretować, dokleić uszka i ogonek. 

Lubię, choć czasem ten brak wiedzy, pewności i drogowskazu jest frustrujący, ale w razie dobrego nastawienia... Wszechświat cię kocha!

I tu też mamy spore pole do popisu, bo możesz ten Wszechświat traktować łącznie lub rozłącznie jako Boga, siłę wyższą, przyrodę, ludzi, cząsteczki elementarne. I chyba jeśli prawdziwie kochasz, kochasz wszystko - swoje ciało, liście, sąsiada swoiście też. Ale to jest ten rodzaj miłości, który chyba nie jest osiągalna na co dzień. 

Może to taka skrajność, której lepiej zbyt często nie doświadczać, żeby też zbyt wiele nie było w życiu rozpaczy? Moje doświadczenie mi pokazuje, że równowaga i tak musi wystąpić :P 

Albo to tylko duchowy bełkot, odrywający od rzeczywistego życia? W którym jest telewizor, rachunki, opony do wymiany i lodówka do rozmrożenia? Miotam się, jak zwykle i chyba chcę znaleźć się pośrodku, bym umiała zająć się domem i oddać kontemplacji na spacerze. Wychodzi to różnie.

*

A czemu pomyślałam o "odpowiednim momencie"? Przez tę wczorajszą sytuację. Znów cisza w telefonie. Nie jestem w pracy, nie śmieję się ze znajomymi. 

Jednak nie czuję samotnej pustki, bo jestem u rodziców. Dużo czasu spędzam sama, ale duch domu jest wokół. Gdy będę wyjeżdżać, zapłaczę za tym. To jest ten brak, który przeszkadza mi w codziennym funkcjonowaniu. Ta obecność rodziny, sensu, tu nie potrzeba jakiejś dodatkowej motywacji do życia, do działania. No i ten spokój za oknem, bez hałasu miasta. Nie boję się teraz ciszy, ona mnie uspokaja i wyzwala. 

Nie, nie jest idealnie, ale... mam wrażenie zaspokojenia fundamentalnej potrzeby. Jednak zdaję sobie sprawę, że ludzie mają mocniej niezaspokojone bardziej fundamentalne potrzeby. Może te słowa wpadły mi do głowy również w odpowiednim momencie. Żebym doceniła. Żebym jakoś pomogła.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

6 maja 2018

"Gdy nie jestem naćpana, potrafię to wszystko poczuć i dostrzec. Znalazłam wieś w mieście, cichy las, jestem jak na wycieczce, wczoraj i dziś rower, chwila jazdy nastawionej na ruch, na sport, aż w końcu ten moment zwolnienia, czucia. Wolniej jadę, zaczynam iść, spokojnie, przystaję i już wiem, że nie jestem tu po to, by zażyć ruchu. Las, ja, czysta, wygląd nieważny, liczy się tylko to i chcę tu być, chcę tu zostać . I nadzieja staje się cieplejsza, prawdziwsza. I, mimo że już teraz czuję, jakbym była na wycieczce, już cieszę się na podróż pociągiem i wędrówkę po innym miejscu, pewnie po górach. I okazało się, że mogę ze swoimi szajbkami funkcjonować w klubie fitness i wnosić swoje trzy grosze bez uszczerbku na innych, i nawet jestem jakimś słońcem , uśmiechem. I może nawet dobrze się stało, że bywam tym miejscem zmęczona, bo ciągnie mnie do leśnych miejsc, kręgów kobiet, zielarek, ubrudzonych butów i duchowych uczt. Wszystko układa się w całość, gdy jestem tr

Radość z emocji

Wołam przez łzy, że jest mi tak dobrze. Uwierzysz, że można być szczęśliwym, czując emocjonalny ból? Może łatwiej, gdy pojmiesz, że przeżycie cierpienia skraca jego trwanie? I że tego nie zagłuszasz jedzeniem? Boże, nie umiem wyrazić, ale poniekąd cieszę się z tego. Bo słowa to myśli, to nie dusza. To moja dusza się leczy i moje emocje. Gdy patrzysz na taniec wiatru z ogołoconymi koronami drzew, nie możesz o tym myśleć zbyt wiele, bo nie poczujesz tej melodii. Nie uwierzysz w zwyczajne cuda. * To mi przypomina, czemu wycofałam się z duchowego rozwoju. Bo mnie to boli. Bo jestem jak z jakiegoś cieniutkiego papieru, wszystko przeze mnie przenika. Czuję piękno i czuję wzruszenie. Każdy subtelny żal. Gdy jestem świadoma, uważna, bodźce mnie przerastają.  Robi się za głośno za oknem, do czego udało mi się już przyzwyczaić.  Muzyka kłuje mnie raz za razem, płaczę. Zaczynam marzyć o zamieszkaniu w domku w lesie. Ale nie tędy droga. * Ej, coś

Tam jest wszystko.

Co wnioskuję? - minuta medytacji, - uważność choć raz dziennie. Dopisałabym więcej, bo te dni były czymś więcej. (ale to wystarczy.  Albo dobra, dopiszę) Powrotem do książki. Do spokoju domowego (nie tylko w domu rodzinnym!) (naprawdę spokoju, jestem na co dzień zestresowana!!! okazało się).   Chcę to zmienić, zwolnić, nauczyć się odpoczywać  i dobrze  korzystać z czasu, jaki mam. Pracować efektywnie,  ale  spokojnie.  Mniej się przejmować. Przede wszystkim mniej się przejmować jedzeniem i wyglądem. Zobacz, tak jak teraz, tak jak dziś. Nie tylko dziś. Podczas świąt nie było wcale wielu chwil obżarstwa po zapomnienie. Jadłam sporo, ale w świątecznej normie. Da się żyć normalnie..! Nie idealnie, nie pod linijkę, ale bez paranoi. I ten post Wilczogłodnej ... W sedno! Po prostu przestań wierzyć, że jesteś chora. Omiń ten mur. Ominęłam. Jeśli zechcę tam wrócić, droga wolna, ale po co? Czasem jest trudno, ale mogę się nauczyć. Każdy element na